28 września, Mount Dew
Cholerny budzik…
Ciiiiiiiii!!!
Nie poddawaj się Con.
Jedna owca…
Druga owca.
Aish!!!
Trzecia owca. Czwarta owca. Czemu to coś musi być tak głośne. Kto to w
ogóle wymyślił?! I co to za nazwa? BUDZIK.
Cholerne ustrojstwo!
Grrrr… Jak mnie boli głowa. Nie otwieraj
oczu Connie. Jeszcze trochę… Piąta owca. Szósta owca.
- Mogłam się tego spodziewać. Nadal
śpisz do południa i te włosy, już nie wspominając o cerze. – Nagle któraś ze
słodkich puszystych owieczek przemówiła głosem jednej z najbardziej
denerwujących i wyprowadzających mnie z równowagi osób, które o dziwo stąpają
po tej samej ziemi co ja, a nie po cukrowych chmurkach, czy złotych i
czerwonych dywanach, jak niektóre z nich zapewne myślą.
Próbowałam
na siłę zamknąć oczy, które już wbrew mojej woli szykowały się do otwarcia.
Mocno ścisnęłam powieki, błagając by to był koszmar, lecz gdy rozluźniłam
uścisk i leniwie spojrzałam na stojącą przede mną osobę, miałam ochotę zrobić
jedno: pisnąć ze strachu i wrzeszcząc, wyskoczyć z okna i pobiec przed siebie.
Tak… Przede
mną stał postrach wszystkich dziewczyn podobnych do mnie, oraz bożyszcza
chłopców i mężczyzn – według mnie ślepych, napalonych bezmózgów, którzy na nic
lepszego nie mogą sobie pozwolić.
- Witaj,
Mandy… – przywitałam się najsłodziej jak tyko umiałam, jednocześnie starając
się powstrzymać od wdychania tego czegoś, co ta dziewczyna zwie „perfumami z
górnej półki”, których smród wbijał się w moje biedne wrażliwe nozdrza.
Jeżeli to są perfumy dla dam, to ja wolę
poczciwe mydło. A ten plastik na twojej twarzy to makijaż?
Wystarczy zobaczyć z rana coś tak sztucznego
i od razu nie chce się żyć…
- Connie – westchnęła, z dezaprobatą
rozglądając się po moim pokoju.
- Jeżeli
pozwolisz na chwilkę… Mam sprawę do rodziców – wyrzuciłam, zsuwając się
z łóżka i omijając ją szerokim łukiem zeszłam na dół, gdzie czekała mnie
jeszcze większa niespodzianka.
Oczywiście,
nikt mnie nie poinformował o rodzinnym zjeździe i co za tym idzie odwiedzinach
mojej jakże uroczej kuzynki i równie uroczych i szarmanckich kuzynów, z
których nie miałam bliższego kontaktu od ponad siedmiu cholernych lat.
- Dlaczego
jestem w tym domu pomijana? Co to ma kurde znaczyć? – fuknęłam w kierunku
rodziców, którzy niewzruszeni moim wybuchem i wyrzutami spokojnie popijali
kawę, opierając się o kuchenny blat – A ty wiedziałeś?
Spojrzałam
na Patricka, którego wyraz twarzy mówił jedno.
- Serio? No
nie żartuj…!
- Connie,
spokojnie… To tylko na kilka dni - ojciec postanowił się w końcu odezwać, a ja
zmiękłam. Jak zwykle… Z matką mogłam się kłócić godzinami, ale gdy to ojciec
się odzywał, nie umiałam.
- Kilka dni?
Obiecujesz? – westchnęłam po dłużej chwili i ze zrezygnowaniem potarłam kark
dłonią.
- Tak.
Odwiedziny nie powinny trwać dłużej niż kilka dni. Carl ma coś do załatwienia w
Anchorage, a że my mieszkamy blisko postanowił zabrać ze sobą rodzinę.
- Przecież
oni tu zamarzną. Nie mam zamiaru pożyczać wielkiej księżniczce swoich kurtek.
- Bądź miła,
Connie – wtrąciła matka, patrząc na mnie surowo. – Ta wielka księżniczka, może
cię wielu rzeczy nauczyć. Powinna być dla ciebie przykładem kobiecości.
Sunęło mi
się na język zupełnie inne słowo, ale raczej nie nadawało się one dla uszu
mojej rodzicielki, więc nie mówiąc już niczego, ze słowem „szmata” krążącym w
mojej głowie, wróciłam do pokoju, gdzie na nowo przylepiłam sobie do twarzy
uśmiech.
- Więc…
Mandy. Masz zamiar długo zostać w mieście? – zapytałam najnaturalniej jak tylko
umiałam, powoli zaczynając się ubierać w to, co kochałam najbardziej- czarne
rurki, czarny topik sportowy oraz flanelowa koszula z długimi rękawami w czerwono-czarną kratę. Praktycznie i wygodnie.
- Ty serio
masz zamiar tak wyjść do ludzi? – Usłyszałam za sobą cukierkowy głos
platynowowłosej „piękności”.
- Tak – rzuciłam. – Masz zamiar stać, czy idziesz ze mną na dół? Muszę przywitać się z
twoimi rodzicami i braćmi.
- Nie musisz
być od razu taką suką, Con. Mnie też nie podoba się fakt, iż muszę z tobą
spędzić całe wolne. – syknęła mi do ucha i z typowym „Bitch Face”, wyszła z
mojego pokoju, nie siląc się na wyminięcie mnie, po czym zeszła po schodach na
dół, gdzie od razu ubrała swoją przesłodzoną maskę.
- Super… Po
prostu pięknie – wymamrotałam pod nosem i poszłam w jej ślady.
****
Tak więc,
cudowna rodzinka starszego brata mojego ojca składała się z: od najstarszego:
„grzecznego, przykładnego” Cola, „w ogóle nieagresywnego” Rick’a,
„przesympatycznej, słodziutkiej” Mandy, geniusza – Michael’a, oraz najmłodszego
z całej tej gromady- „bardzo grzecznego, wychowanego oraz w ogóle nie
robiącego sobie żartów ze wszystkiego, co się rusza” Maison’a.
Jak zwykle,
cudowni, schludni, dobrze wychowani i grzeczni… Po prostu wzór dzieci.
Tylko wtedy, gdy rodzice są na widoku.
- John,
twoja córka wyrosła na wspaniałą, zadbaną kobietę – rzekł wujek, którego uwadze
nie umknął mój niezbyt, ale jednak skromny w materiał topik.
- Nie
wątpię, że łamie wiele męskich serc – dodała ciotka, która należała do tych wysoko i bogato urodzonych.
- Jesteście
pewni, że męskich? – zapytała z przekąsem Mandy, na co jej rodzice skarcili ją
wzrokiem – Przepraszam.
- No nic…
Może młodzi poszliby gdzieś się pobawić, a my omówilibyśmy co nie co? – odezwał
się Carl.
- Masz
rację… Connie, Patricku, może oprowadzilibyście kuzynostwo po mieście? –
zaproponował ojciec patrząc na mnie błagalnie. No po prostu nie mogłam
powiedzieć 'nie'.
Przytaknęłam więc delikatnie i z wymuszonym uśmiechem założyłam ciemnobrązowy damski kożuch,
oraz kozaki.
-Zapraszam na zwiedzanie pełne wrażeń. – rzuciłam sarkastycznie, siląc
się przy tym na choć odrobinę szczery uśmiech.
Ech... biedna Connie -_- Nawet mi jej trochę szkoda.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy te "kilka dni" to faktycznie będzie kilka, czy może kilkanaście ;p
Pozdrawiam~
Ta ironia była piękna xD I widze, że kolejna postać na tym blogu ma matkę, która robi uwagi na temat jej "kobiecości". Choć nie rozumiem dlaczego. Con nie ubiera się jak typowa chłopczyca. A kożuszek, krótki top, kozaki to dość dziewczęcy zestaw. Więc nie wiem o co chodzi.
OdpowiedzUsuńI mandy mnie zaciekawiła. Bo czyżby była tu sugestia, że Connie jest lesbijką? Ciekawe. Bo wygląda to troszkę jak zapowiedź yuri. c: A o ile wiem w historii NG i CG byłoby to czymś nowym.
Chodzi raczej o mój styl bycia, zainteresowania, brak sukienek i wyszukanych manier w towarzystwie
Usuń:) / Connie
Uoo to już koniec?
OdpowiedzUsuńWciąga. Cholirnie wciąga xD
Początek zupełnie jakbym widział siebie.
Kolejna ciekawa rodzinka sie pojawiła. Mandy równie wkurzająca co jej plastik.
WENY WENY WENY WENY Connie!
Czekam na ten "rodzinny" spacer
~Shazzy