czwartek, 26 maja 2016

Sztuczka

23 listopad, pociąg "Mountain Range"


Przez zaparowane, brudne szyby na zewnątrz można było dostrzec jedynie niewyraźne, rozmyte kontury górskich szczytów i iglastych drzew rosnących wzdłuż uskoku. Łańcuch  skalny ciągnął się kilometrami, co jakiś czas przechodząc w łagodniejsze wzniesienia, wciąż jednak stale przysłaniające jakiekolwiek ślady cywilizacji. Po tej stronie gór byliśmy tylko my, lasy i żyjące w nich zwierzęta, nic więcej. Nic, co zakłócałoby harmonijne tempo tutejszego życia - tak bardzo podobnego do tego, które kiedyś wiedliśmy, lata temu. Nic oprócz cicho sunącego po torach pociągu "Mountain Range", który co jakiś czas kursował pomiędzy większymi wioskami położonymi w promieniu kilkuset mil od Anchorage.
W naszym przedziale, jednym z wielu wolnych, było wilgotno i duszno - po części z powodu naszych gorących, mieszających się oddechów, a po części z powodu zepsutej od dawna klimatyzacji.
Mimo to siedziałam szczelnie owinięta w swój najgrubszy wełniany sweter i wciśnięta pomiędzy okno, a prawe ramię Luc'a, bezskutecznie próbowałam zapaść w drzemkę.
Słońce plasowało się już na granicy horyzontu, rzucając ostatnie promyki na porośnięte kosodrzewiną granie, tylko lekko przyprószone śniegiem, mimo, że zima na Alasce zaczęła się już kilka tygodni temu i była odczuwalna tylko nocami, kiedy temperatura spadała dużo poniżej zera.
Podróż miała być stosunkowo długa, głównie z powodu złego stanu torów i samego pociągu oraz świeżej warstwy lodu pozostałego po jedynym z ostatnich nocnych przymrozków. Nikogo nie dziwiło więc żółwie tempo, z jakim posuwaliśmy się już od samego początku naszej drogi, kiedy to Smallwood Springs boleśnie powoli znikało z naszego pola widzenia, a widok domów i ulic zaczął zastępować surowy górski krajobraz.

Ciężko było mi patrzeć na kolejne miejsce, które zmuszeni byliśmy opuszczać. Można by powiedzieć, że po tak wielu ucieczkach powinnam już przyzwyczaić się do tępego uczucia pustki, którą odczuwa się za każdym razem, kiedy bezpowrotnie zostawia się za sobą coś, co miało jakąś wartość.
To w istocie rzeczy zabawne, bo zawsze myślałam, że wcale nie lubię Smallwood Springs - zbyt wiele mieliśmy tu zmartwień, poczynając od ruiny, w której przyszło nam mieszkać, a kończąc na nieprzychylnych komentarzach ludzi w mieście. Faith miała rację, nie czekało nas tam nic dobrego. Dlaczego więc nie mogłam wyzbyć się bolesnego uczucia, że znów staliśmy się bezbronni?
Oderwałam na chwilę wzrok od zamglonej szyby, przyglądając się twarzy Ash'a, który siedział na przeciwko mnie z ramionami skrzyżowanymi na piersiach i obojętnie obserwował mijane miejsca za oknem. Odkąd straciłam dar czytania w myślach, wciąż miewałam chwile, w których żałowałam, że nie potrafię już wnikać w cudze umysły. Mogłabym wtedy przejrzeć zamiary Faith, albo chociażby dowiedzieć się o czym w tym momencie myślą moi synowie.
Przez chwilę obserwowałam jak znudzony Lucas bawił się metalowym nieśmiertelnikiem, przekładając go między palcami i co jakiś czas wygwizdując pod nosem jakąś krótką melodię, po czym przeniosłam wzrok na Faith i na moment napotkałam spojrzenie jej dużych oczu, które chwilę później zgrabnie spuściła na swoje ozdobione pierścionkami palce u dłoni. Ubrana w śliczne i zapewne niebotycznie drogie futerko i skórzane buty, ze starannie uczesanymi blond włosami i nieskazitelnym makijażem wyglądała na młodszą niż w była w rzeczywistości. Być może właśnie ta nienaganna aparycja miała przykrywać wszystkie jej złe cechy. Na pierwszy rzut oka nikt zapewne nie wpadłby na pomysł, że kiedykolwiek mogła przebywać w szpitalu psychiatrycznym, czy nadużywać alkoholu, nawet jeśli faktycznie tak było. O szpitalu opowiedziała sama, ale o swoim nałogu nie musiała wspominać. Kilka dni spędzonych w jej towarzystwie zdecydowanie wystarczyło, żeby odkryć tą niewielką tajemnicę. Piła dużo. Więcej, częściej i intensywniej niż powinna. Wydawało się, że alkohol ją uspokaja - bez niego, jak twierdziła, na ogół nie mogła zasnąć.
-Stacja Anchorage - oznajmił monotonny głos w skrzypiącym głośniku umieszczonym na korytarzu, gdy pociąg zatrzymał się z delikatnym piskiem kilkanaście metrów od skromnego budynku stacji kolejowej w Anchorage.
-Wysiadamy trochę dalej - uprzedziła moje pytanie Faith i uśmiechnęła się zakłopotaniem, bezskutecznie próbując przybrać beztroski wyraz twarzy.
-Mówiła pani, że mieszkacie w Anchorage. - Ash uniósł jedną brew, bardziej zirytowany niż skonsternowany. - Następny przystanek jest w Mount Dew, a o ile dobrze pamiętam, twierdziła pani, że mieszkacie w dużym mieście.
-To prawda, Anchorage jest ostatnie w tym okręgu.- Przyznała blondynka, a jej twarz zaczęła zdradzać wszystkie możliwe oznaki zdenerwowania. - Skłamałam odnośnie mojego domu. W rzeczywistości mieszkam dużo dalej...
Zaniepokojona i zbita z tropu zamrugałam kilkakrotnie, powoli zdając sobie sprawę z absurdu sytuacji rozgrywającej się właśnie pomiędzy naszą czwórką.
-Dalej, to znaczy GDZIE?- wycedził Luc, ściskając nieśmiertelnik między palcami.
-Dowiecie się niedługo, obiecuję.- Westchnęła Faith.- Chciałam, żeby to była niespodzianka.
- W dupie mamy takie niespodzianki! - Luc przez chwilę piorunował ją wzrokiem, a potem zwrócił się w moją stronę - Mamo, wiesz o co tutaj chodzi, do licha?
Wyprostowałam się na swoim siedzeniu i zacisnęłam usta, mierząc Fai surowym spojrzeniem.
Pociąg zamruczał cicho, ciężko ruszając znów do przodu - odbierając nam szansę na ucieczkę. Przynajmniej do kolejnego postoju w Mount Dew.
-Nie, ale chętnie posłucham tego, co ma nam do powiedzenia Faith - powiedziałam najspokojniej, jak potrafiłam i dręczona uczuciem niepokoju, czekałam na wyjaśnienia.
Kiedy miesiąc temu kobieta pojawiła się w drzwiach naszego domu, nawet nie pomyślałabym, że dziś znajdowałabym się w pociągu, który miał nas zabrać od dawnego życia i rzekomo dać nowy początek - któryś z kolei, moim synom i mnie. Propozycja Faith, żebyśmy całą trójką przeprowadzili się do jej ponoć ogromnego domu, który dzieliła z mężem i córką w wieku Ash'a i Luc'a, gdzie mogłabym spróbować się leczyć, a chłopcy zacząć lepsze życie, była zbyt abstrakcyjna. Nigdy nie przyszłoby mi na myśl, że mogłabym ją przyjąć. Nie ufałam Faith nawet bardziej, niż  nie ufałam jej dwadzieścia lat temu. To moi synowie zdecydowali o tym, żeby przyjąć jej pomoc, kiedy po miesiącu, który dała nam do namysłu po swojej pierwsze wizycie, znów zapukała do naszych drzwi, upominając się o naszą odpowiedź. Postanowili zostawić całe swoje dotychczasowe życie za sobą, żeby tylko zapewnić mi leczenie. Nie powiedzieli tego i nigdy się do tego nie przyznają, ale ja zbyt dobrze ich znam. W kilka dni spakowaliśmy cały swój ubogi dobytek i tak znaleźliśmy się tutaj - w pociągu do... No właśnie. Dokąd?
-Skłamałam odnośnie miejsca, do którego was zabieram, bo nie widziałam innego sposobu, żeby was przekonać. Gdybyście znali całą prawdę, nawet nie chcielibyście mnie posłuchać. - Faith ze zdenerwowaniem otarła dłonie o kolana. - Nie wysiądziemy również w Mount Dew. Miejsce, do którego wiezie nas ten pociąg jest dużo dalej. Będziemy tam dopiero późno w nocy.
-Więc co to za miejsce, do cholery? - Ash patrzył na siedzącą obok Faith jak na wariatkę, którą zresztą może była.
-Dowiecie się w swoim czasie, macie moje słowo.
-Wątpię, żeby twoje słowo było cokolwiek warte, jeśli od samego początku nas oszukiwałaś - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Blondynka wzdrygnęła się lekko pod spojrzeniami Ash'a i Lucasa, i jednocześnie bardzo powoli, z wahaniem zaczęła wyjmować coś z kieszeni swojego futra. Później wszystko działo się jakby w przyspieszonym tempie.
W jednej chwili oczy wszystkich powędrowały na maleńkie srebrne pudełeczko w jej dłoni, które dwa uderzenia serca później otworzyło się z cichym kliknięciem, ujawniając srebrzystą, proszkowatą zawartość.
Nim zdążyłam zorientować się na co tak naprawdę patrzę i złapać Faith za rękę, jasny proszek niewielką chmurką rozpylił się w powietrzu, podnosząc temperaturę powietrza w naszym przedziale. Moje powieki niemal natychmiast stały się ciężkie i suche, a gdy nie mogłam już powstrzymać ich opadania, usłyszałam tylko cichy głos Fai:
-Spokojnie, to tylko niewielka sztuczka. Na razie tak będzie lepiej... Dobrych snów.



2 komentarze:

  1. o kurwa
    na razie nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. A to s...
    Nie no, każde kolejne opowiadanie coraz bardziej mnie zaskakuje. O co w tym chodzi?
    Pozdr~

    OdpowiedzUsuń